Hej!
Po pierwsze, jakaż to ulga, że forum jednak jest żywe i że wyrzyg bansa nie
był ostatnim głosem precla ;-)
Po drugie do pokrowca W AUCIE nie dojrzałem, choć wszystkim mym autkom
uświniłem rowerami podsufitkę i poprułem tapicerkę :-) (acz w tym roku
mniej, dzięki bagażnikowi dachowemu, o którym jednak pisałem w innych
wątkach).
Po trzecie jednak mam ogromne doświadczenie z pokrowcami, bo często brałem
rowery w podroż innymi pojazdami, a regulamin przewoźników żąda pokrowca (a
bez ni hu hu* ). albo też pojazd to mokry, słony jacht i chronić trzeba sam
rower. Parę lat mieszkałem w 3M, a weekendy spędzałem pracując w Wawie,
kolędując tam Polskim Biustem, ze składakiem w pokrowcu. Do pracy na statek
też zawsze brałem ze sobą duży rower. Nawet w pociągach, w których ostatnio
wolno wozić rowery i są te absurdalne uchwyty, taniej i bezpieczniej dla
sprzętu jest wziąć spakowany rower do przedziału.
(* nasze pociągi miejskie SKM pozwalają teraz wozić rowery gratis, ale
kiedyś nie, a w innych pociągach miejskich PKM do dziś nie. Tam, choć biorę
pokrowiec, owijanie na krótką podroż bywa upierdliwe, przenoszenie bambetla
też, więc pokrowiec czasem mam tylko położony na rowerze, a owijam na
niezwykle rzadkie żądanie konduktora, nigdy nie usiłowano mnie za to
karać.)
Owszem pokrowce ze sklepu bywają drogie, jak wszystko, a im bardziej
specjalistyczny sklep i towar tym wyższa cena... metki, za którą czasem
idzie wyższa jakość... metki. Ale tylko chory na mózg grzybiarz kupował by
kalosze w sklepie żeglarskim jak lepsze kalosze są w AGD lub budowlanym, za
ułamek ceny. Wiemy, że każda śrubka, blaszka, szajbka rowerowa, kupiona
poza sklepem rowerowym, jest tańsza, a niekoniecznie gorsza, niż "nasza".
Niestety, rzadko pasują.
Tylko jeden pokrowiec miałem firmowy/sklepowy, zresztą rometowski. Dawno
temu się uświnił i rozpadł. Wszystkie inne zrobiłem sam. Wiele z nich były
jednorazowe, np. wszystkie brane do samolotu. Ale te wielorazowe były
lepsze niż ze sklepu. Umożliwialy np. noszenie bambetla jak plecak.
Najlepszy materiał to te niebieskie uszate torby IKEI. Tańsze niż worki na
gruz. Jedna nie wystarczy, trzeba co najmniej dwie, trzeba też koniecznie
wszyć zip i wzmocnić w trefnych miejscach przed przecieraniem,
przedzieraniem, do czego używam dakronu, płótna na żagle. Parciane
kraciaste torby bazarowych handełesów mają już wszyte zipy, bywają też
większe, składak wejdzie, ATB nie, a uszkodzoną taką nie żal wyrzucić. Ale
na normalny dorosły rower trzeba pokrowiec zrobić samemu, a zszyć dwie by
zrobić większą jest prosto.
I nie trzeba być "miszczem suodowym". Jeden z bardziej udanych "pokrowców",
na rower do bike polo, musiał mieć bardzo zmienną geometrię, bo nigdy nie
wiedziałem ile młotków pojedzie z rowerem, ani co się w rowerze urwie, ani
nawet ile rowerów przyjdzie mi tym zawinąć. Więc "pokrowcem" był
nieregularny kawał burego brezentu, na który byle jak rzucało się rower(y),
mallety, kaski itp, podwijało się poły, a całość owijało długą linką, w
miarę ciasno, ale nosić takie cuś można było tylko we dwóch, nieporęczne.
Za to było szybko i wszystkie jedno ile błota itp łapało się na gapę. Ależ
mi tej gry brakuje!
Czyż ten ostatni opis to nie jest właściwa odpowiedź na Twoje pytanie
założycielskie, PeJot?